Szydełkowanie na śniadanie
Trzy tygodnie temu odebrałem telefon, który w pierwszej chwili potraktowałem jak kolejną rozmowę z telemarketerką. – Halo! – Pan Maciej? Dzwonię, bo mam numer od Pana znajomej – no świetnie, ciekawe kto ZNOWU go podał!?! – myślę – chciałabym zaprosić Pana do nakręcenia felietonu do „Pytania na śniadanie” na temat pasji do szydełkowania. Byłby Pan jednym z bohaterów materiału… Ton mojego głosu od razu się zmienił, a w głowie pojawiło się – tym razem radosne – ZNOWU! 😉
To może Was zaskoczy, ale pierwsze, z czego się ucieszyłem to to, że wsiądę kolejny raz w pociąg relacji Kraków Główny – Warszawa Centralna. Bardzo lubię jeździć tym środkiem transportu i standardowo słuchać podczas wysiadania na stacji docelowej Varsovie – Moniki Brodki i High life – Dody. Tym razem do playlisty doszedł jeszcze mój ulubiony kawałek MaRiny – This is Called ME pochodzący z płyty Hardbeat, która oczarowała mnie na maksa. Swoją drogą tekst wspomnianej piosenki pasuje do mojego pomysłu na siebie:
Cholera, nie muszę pić szampana,
ale nie chce żyć w cieniu.
Nie mam tego w swoim menu.
Myśli o spotkaniu z dziennikarką, poznaniu ekipy telewizyjnej i rozmowie przed kamerą – oczywiście również wprowadziły mnie w promienny nastrój. Kolejny raz mogły zmierzyć się we mnie dwie natury – indywidualisty zamkniętego w swoim świecie i lidera rozdającego karty. Lubię jak zachodzi we mnie takie żonglowanie osobowości. Nagle pstryk i z domowej dosyć przewidywalnej i skrytej osoby wychodzi rozgrywający, który doskonale wie, co robić. Jakbym urodził się przed kamerą i prowadził śniadaniówkę już z ekranu USG.
Przygotowania
Podróż do Warszawy minęła spokojnie. Trochę poczytałem Inaczej Artura Rojka i posłuchałem muzyki. W dwie godziny byłem już na miejscu. Po wyjściu z pociągu zgubiłem się w podziemiach, ale po telefonie do Ali (dziennikarki) jakoś się znaleźliśmy. Przywitałem się z ekipą i ruszyliśmy na plan do butiku z włóczką Amiqs – przy takim wyborze włóczek i świetnie urządzonym wystroju grzechem byłoby nazwać to miejsce pasmanterią. Obsługa sklepu była bardzo sympatyczna. Dostałem również prezent w postaci dwóch wybranych przeze mnie motków wełny 🙂 Poniżej kilka zdjęć. Szczególnie zwróciły moją uwagę żyrandol i włóczka w puszce.
Zobaczę błysk, błysk, błysk…
Ekipa rozkładała sprzęt, a ja swoje szpeja z pomocą Ali, z którą szybko złapałem kontakt. Okazało się, że jest to jej drugi materiał. Zdziwiło mnie to, bo była świetnie przygotowana i sprawnie dogadywała się z technicznymi. Jako, że wcześniej dostałem od niej pytania, które padną, czułem się spokojny. Jedyne, co jak zwykle mnie bawiło i sprawiało trudności, było odpowiadanie pełnym zdaniami – głosu dziennikarki nie słychać bowiem na antenie. Tym razem zaliczyłem tylko dwie wpadki 😉 Klikając w poniższą animację, będziecie mogli obejrzeć materiał.
Dodaj komentarz