Kto wygląda jak Henryk III? Pierwszy rozdział Od spódnicy do spodni
W ostatnim numerze Viva! Moda ukazał się wywiad z Krzysztofem Łoszewskim, autorem książki Od spódnicy do spodni. Historia mody męskiej. Zjawisko to interesuje mnie szczególnie od czasów mojej pracy licencjackiej, więc ucieszyłem się z powodu takiej publikacji. Postanowiłem również napisać dla Was jej recenzję. Nie chciałem jednak, aby jedyną rozpatrywaną kwestią był osąd: Polecam/Odradzam, dlatego wybrałem formę felietonów pisanych w trakcie jej czytania.
Dlaczego faceci zaczęli o siebie dbać? Skąd ta pogoń za dobrą prezencją i nowymi ciuchami co sezon? Kto ustalił te reguły? Pytania się mnożą. Odpowiedzi, te bardziej niecenzuralne, padają szeroko i bez zastanowienia z ust najmniej rozumiejących temat. Faceci się „spedalili”, media nakręcają chytrze machinę gejostwa, a Ci ostatni chcą zdobyć świat mamiąc nieświadomych facetów nakazując im chodzić w rurkach… Takie mniej więcej opinie, można wyróżnić w dyskusji o narodzeniu się „nowego mężczyzny”. Ok, ale koniec z tą prymitywną kolanoskopią. Zastanówmy się, czy to zjawisko jest czymś nowym? Czy kryzys męskiego wizerunku miał już miejsce w historii?
Czytając pierwszy rozdział książki Od spódnicy do spodni zainteresował mnie opis wizerunku mężczyzny z okresu baroku. Zanim jednak przejdę do meritum chciałbym odpowiedzieć na pewien mit, który pokutuje szczególnie w przypadku starszego pokolenia. Niektórym osobom wydaje się bowiem, że moda nie ma nic wspólnego z Historią. To tylko trendy z babskich gazet i gdzie jej tam do dziedziny wiedzy! – grzmią. Otóż to pomyłka. Moda to ubiór, ubiór to zwyczaje, zwyczaje to ludzie, a ludzie to historia. Każde społeczne, a szczególnie rewolucyjne zmiany jak pojawienie się nowej epoki, uwidaczniały się również w ubiorze. Rożnica polegała tylko na tym, że nowe szaty komunikowały wtedy znacznie więcej niż dziś mówią nam trendy w stylu drwaloseksualnych.
Korony i koronki
Zapewne kojarzycie z lekcji historii pojęcie: barokowego przepychu? Z końcem XVI wieku wraz z pojawieniem się nowego nurtu estetycznego, wygląd na dworze zaczął mieć coraz większe znaczenie. Ubieranie stało się rytuałem trwającym kilka godzin. Mężczyzni nie mogli wyjść z domu ubrani tak samo jak dzień wcześniej. W uszach nosili perły, a włosy układali w loki. Pojawiły się perfumy, a także koronki. Tutaj ciekawostka: stało się to zanim zdominowały one ubiór kobiet. W baroku bowiem to mężczyźni grali pierwsze skrzypce w modowych nowinkach. Dodatkowo należy wspomnieć, że w porównaniu z nimi damy prezentowały się dużo skromniej. Dlaczego wizerunek mężczyzn był bardziej wyróżniający się? Powód był prozaiczny i znany bardzo dobrze również obecnie – ubiór gwarantował życiowy sukces i zapewniał wysoką pozycję na dworze. Tylko to się liczyło. Wyrazistym przykładem jest tu postać Henryka III, który urząd króla sprawował przede wszystkim w garderobie. To stąd mój pomysł na montaż zdjęcia, w którym połączyłem twarz władcy z wizerunkiem hipsterów, których często ocenia się przez pryzmat wyglądu za zniewieściałych.
Henryk III – polityka poczeka!
Nasz pierwszy elekcyjny król był mocno kolorowym facetem. Jako jeden z pierwszych zaczął nosić kryzę, czyli okrągły, fałdowany kołnierz. W stylizacjach łączył elementy garderoby męskiej i damskiej. Nosił sporo biżuterii ze złota i bursztynu. Najbardziej lubił kolczyki. Miał przekute oba uszy na których zawieszał bogato zdobione, długie wisiorki ozdobione perłami. Wzbudzało to kontrowersje zarówno za panowania na polskim tronie jak i później na dworze francuskim. W Polsce nazywano go zniewieściałym, a we Francji Henryk III zyskał przydomek „księcia Sodomy”.
Podsumowanie
Jak widzicie hucznie ogłaszany przewrót okazuje się cichym powrotem do czasów baroku. Tak samo jak dziś, również dawniej nieprzeciętny wizerunek mężczyzn spotykał się z negatywnym odbiorem. Zważając na czas trwania tej walki o męskość facetów, może warto dać sobie spokój i nie szukać przesadnie w tym upadku, a po prostu uznać to za jeden z odcieni bycia mężczyzną.
Dodaj komentarz